poniedziałek, 13 stycznia 2014

Pożegnanie ze swojską...



Internet zna już wiele niebanalnych pomysłów unijnych biurokratów: marchew jako owoc, ślimak jako ryba, regulowanie stopnia zakrzywienia banana, zakaz mocniejszych żarówek, unifikacja średnicy orzeszków ziemnych, 3 mln euro przeznaczone na badanie owadziej diety na ludziach. 
Tym razem jednak, wydaje mi się, że sprawa jest dużo bardziej poważniejsza niż wszystkie wcześniej wymienione. Otóż od 1 września Unia Europejska chce nas pozbawić jednego z największych polskich dóbr: wędzonych wędlin. Eurokratom przeszkadza zawartość substancji smolistych w wędzonych wędlinach. Hipokryzja polega na tym, że przeciętny palacz papierosów pochłania tych substancji o wiele więcej, niż jest ich w kilogramie wędliny. Czyż to nie smutne i zabawne jednocześnie, że Unia chce nas bronić przed naszą, własną kilkusetletnią tradycją? W imię wydumanych obaw. Pytanie brzmi czy te obawy nie są wspierane przez odpowiednie lobby wrogie swojskiej i jej koleżankom. Skąd nagłe zainteresowanie akurat tymi produktami spożywczymi? 
Pytania można mnożyć, odpowiedzi na większość z nich nie poznamy teraz, a i najprawdopodobniej w najbliższej przyszłości też nie. Warto jednak patrzyć eurokratom na ręce, tak jak wszystkim urzędnikom i politykom, od których zależy nasze życie. 
W Polsce obserwuje niepokojący trend braku zainteresowania zwykłych obywateli sprawami europejskimi (Parlament Europejski, Komisja Europejska etc.), co przy rosnącym znaczeniu UE w naszym życiu publicznym może doprowadzić do społecznego analfabetyzmu i coraz większego braku wiedzy o sprawach kolosalnie ważnych dla Polski i pozycji Polski w zjednoczonej Europie. Rozporządzenie dotyczące substancji smolistych w wędzonych wędlinach wydano jeszcze w 2011 roku, ale do niedawna nikt o nim nie wiedział i przez to do tej pory nikt w tej sprawie nic nie zrobił. Czy przez niewiedzę i zaniechanie swojska będzie musiała zejść do podziemia?
Niektórzy prywatni, mali producenci już zapowiadają przejście do szarej strefy.


Konferencja prasowa Jarosława Gowina i Roberta Makłowicza
Pożegnanie z wędzonkami...

środa, 8 stycznia 2014

Sztandar Solidarnej Polski wyprowadzić?

Solidarna Polska zainaugurowała swoją działalność bardzo hucznie, wszem i wobec chwalono ją za nie popełnianie błędów wcześniejszych inicjatyw prawicowych (Polska Plus, Prawica Rzeczypospolitej czy PJN). Niestety ostatnimi czasy wiedzie się jej bardzo źle. Ostatnie doniesienia medialne o szantażowanym pośle Solidarnej Polski, który miał skorzystać z usług prostytutki i nie zapłacić, przychodzą w najgorszym dla tej partii momencie.
Cała strategia Solidarnej Polski od początku jej powstania, oparta była na próbie zagospodarowania wyborców socjalkonserwatywnych niechętnych Jarosławowi Kaczyńskiemu. Problem w tym, że Jarosław Kaczyński przyparł SP do muru szermując kolejnymi socjalistycznymi hasłami, tym samym robiąc miejsce na inicjatywę prowolnorynkową jaką jest Polska Razem.
Solidarnej Polsce, mimo usilnych starań, nie udało się utrzymać stabilnego sondażowego poparcia ponad progiem 5%. Wybory uzupełniające tak szumnie odtrąbione jako sukcesy, po bliższym zapoznaniu za takowe nie można uznać. W Elblągu, pomimo prawdziwego najazdu polityków tej partii i najbardziej intensywnej kampanii spośród wszystkich startujących komitetów, SP nie dostała się do Rady Miejskiej. Nie lepiej było w jesiennych wyborach uzupełniających do Senatu na Podkarpaciu. Jedyny faktyczny sukces czyli wybór burmistrza Kazimierzy Wielkiej okazał się wielką propagandową lipą, ponieważ odbył się pod szyldem własnego komitetu a nie Solidarnej Polski.
Dwa krytyczne momenty dla poparcia SP w sondażach to było wysunięcie się PiS przed PO (wtedy część elektoratu SP, żeby nie przyczynić się do zwycięstwa PO poparła PiS) oraz powstanie Polski Razem Jarosława Gowina. Wynik Polski Razem między 5 a 7 proc. i uplasowanie nad progiem odbyło się kosztem innych formacji na centroprawicy. Pierwszy cios przesunął SP w niebezpieczne rewiry 3-5 procent poparcia, a drugi spowodował zejście do wyników w okolicach 2%.
Solidarna Polska jednak ma plan na zmianę tej kiepskiej koniunktury dla partii.
Plan Ziobry na 2014 rok zakłada sukces w eurowyborach czyli utrzymanie mandatów przez Ziobrę, Kurskiego i Cymańskiego. Dokonano nawet przesunięcia „jedynek” z  dotychczasowych okręgów niedających żadnych szans na reelekcję, na okręgi prawie pewne przy zdobyciu co najmniej 5 procent poparcia. Cymański przeniósł się z Gdańska do Katowic, a Kurski z Białegostoku/Olsztyna do Warszawy. Bez zmian ma pozostać jedynie start Ziobry z jedynki w Krakowie.
Drugą częścią planu jest przeczołganie się przez wybory samorządowe, w tym start w różnych wariantach koalicyjnych i bezpartyjnych komitetach lokalnych. 
Apogeum planu będą trzecie w kolejności chronologicznej wybory prezydenckie, z którymi Solidarna Polska wiązała i wciąż wiąże największe nadzieje. Notowania Ziobry są o niebo lepsze niż samej partii, co w SP uznano słusznie za dobre paliwo dla list wyborczych partii do Sejmu jesienią 2015 roku. 
Warunki sukcesu w tym planie są dwa.
Wszystko miałoby się udać pod warunkiem niezbyt widocznego wzmocnienia PiS w sondażach oraz braku poważnej konkurencji (poza PiS) na szeroko pojętej centroprawicy. Już na tę chwilę widzimy, że ani pierwszy, ani drugi raczej nie zostanie spełniony, Prawo i Sprawiedliwość szykuje się do sukcesu w eurowyborach, a oprócz PiS i SP na prawicy będziemy mieli jeszcze co najmniej 3 silne komitety: Polska Razem, Nowa Prawica i Ruch Narodowy. O ile NP nie stanowi dla SP żadnej konkurencji, o tyle Ruch Narodowy może zgarnąć część jego elektoratu, a PRJG, mający dużo lepsze wyniki sondażowe, ostatecznie przypieczętować jej upadek.
To znaczna komplikacja scenariusza wymyślonego przez liderów Solidarnej Polski. Sytuacja w klubie parlamentarnym i na linii centrala-okręgi jest bardzo napięta. Głównym pytaniem krążącym w SP nie jest to czy rozpadnie się klub sejmowy, a kiedy się to stanie. 
Wyjście rozważa nie tylko 2-3 posłów, jak to było spekulowane często przez media w momentach słabszych dla SP, ale w tej chwili chętnych do odejścia jest znacznie więcej. Część widzi swoje miejsce ponownie w barwach Prawa i Sprawiedliwości. Inni gotowi są przejść do Polski Razem i współtworzyć powstający klub z Gowinem, Godsonem, Żalkiem i Wiplerem.
Do tego dochodzą jeszcze niepokojące sygnały z regionów. Wielu lokalnych działaczy bierze przykład z niektórych parlamentarzystów i  jest już „po słowie” z PiS czy Polską Razem.
Nie muszę chyba mówić jakie skutki spowoduje opuszczenie partii przez zorganizowane grupy lokalne czy regionalne. Już dzisiaj chodzą słuchy, że Solidarna Polska w obecnym stanie miałaby problemy z zarejestrowaniem list. Po exodusie partia pewnie zarejestruje się w kilku okręgach (3 z europosłami plus tymi z których będą jeszcze posłowie). Wynik pewnie zamknie się w okolicach 1%. Ostatnie niedobitki czym prędzej pobiegną do PiS, Polski Razem ewentualnie Ruchu Narodowego. Komu się nie uda to zapadnie w polityczny letarg. Czy poseł Szeliga rzeczywiście będzie grabarzem Solidarnej Polski? Czas pokaże, już niedługo.

Czy Zbigniew Ziobro bezpiecznie poprowadzi SP do portu 5%?