Internet zna już wiele niebanalnych pomysłów unijnych biurokratów: marchew jako owoc, ślimak jako ryba, regulowanie stopnia zakrzywienia banana, zakaz mocniejszych żarówek, unifikacja średnicy orzeszków ziemnych, 3 mln euro przeznaczone na badanie owadziej diety na ludziach.
Tym razem jednak, wydaje mi się, że sprawa jest dużo bardziej poważniejsza niż wszystkie wcześniej wymienione. Otóż od 1 września Unia Europejska chce nas pozbawić jednego z największych polskich dóbr: wędzonych wędlin. Eurokratom przeszkadza zawartość substancji smolistych w wędzonych wędlinach. Hipokryzja polega na tym, że przeciętny palacz papierosów pochłania tych substancji o wiele więcej, niż jest ich w kilogramie wędliny. Czyż to nie smutne i zabawne jednocześnie, że Unia chce nas bronić przed naszą, własną kilkusetletnią tradycją? W imię wydumanych obaw. Pytanie brzmi czy te obawy nie są wspierane przez odpowiednie lobby wrogie swojskiej i jej koleżankom. Skąd nagłe zainteresowanie akurat tymi produktami spożywczymi?
Pytania można mnożyć, odpowiedzi na większość z nich nie poznamy teraz, a i najprawdopodobniej w najbliższej przyszłości też nie. Warto jednak patrzyć eurokratom na ręce, tak jak wszystkim urzędnikom i politykom, od których zależy nasze życie.
W Polsce obserwuje niepokojący trend braku zainteresowania zwykłych obywateli sprawami europejskimi (Parlament Europejski, Komisja Europejska etc.), co przy rosnącym znaczeniu UE w naszym życiu publicznym może doprowadzić do społecznego analfabetyzmu i coraz większego braku wiedzy o sprawach kolosalnie ważnych dla Polski i pozycji Polski w zjednoczonej Europie. Rozporządzenie dotyczące substancji smolistych w wędzonych wędlinach wydano jeszcze w 2011 roku, ale do niedawna nikt o nim nie wiedział i przez to do tej pory nikt w tej sprawie nic nie zrobił. Czy przez niewiedzę i zaniechanie swojska będzie musiała zejść do podziemia?
Niektórzy prywatni, mali producenci już zapowiadają przejście do szarej strefy.
![]() |
Pożegnanie z wędzonkami... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz