środa, 31 października 2012

Litewskie przebiegunowanie. Polacy wracają do I ligi.

W ostatnią niedzielę zakończył się dwuturowy proces wyborczy u naszego litewskiego sąsiada i sojusznika.
Te bardzo ciekawe i ważne dla Nas wybory, zwłaszcza z powodu silnej pozycji komitetu mniejszości polskiej czyli Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, zakończyły się porażką dotychczasowej centroprawicowej koalicji. Na Litwie mandaty do Seimasu obsadza się w 71 jednomandatowych okręgach wyborczych a także proporcjonalnie 70 mandatów na podstawie wyników tych samych głosowań.
Co ciekawe ze względu na różnice ordynacji tym razem przy każdym z dwóch sposobów przeliczania głosów na mandaty był inny zwycięzca. W wyborach proporcjonalnych zwyciężyła centrowa, populistyczna Partia Pracy, która zdobyła 17 mandatów przy 15 mandatach socjaldemokratów i 13 konserwatystów. Podczas gdy w JOWach sukces mogła odtrąbić bez wątpienia Partia Socjaldemokratyczna (23 mandaty).
Łącznie zwyciężyli także socjaldemokraci uzyskując 38 mandatów, za nimi dzięki dobremu wynikowi w JOWach (20 mandatów) znaleźli się konserwatyści z 33 mandatami.
Poza socjaldemokratami do obozu zwycięzców tych wyborów bezwzględnie można zaliczyć także Partię Pracy (29 mandatów), oczywiście Akcję Wyborczą Polaków na Litwie (8 mandatów) oraz opierającą się na hasłach walki z korupcją i przestępczością zorganizowaną Drogę Odwagi (7 mandatów).
Na ławce przegranych zaś możemy posadzić poza konserwatystami także populistyczny Porządek i Sprawiedliwość (strata 4 z 15 mandatów) oraz dotychczasowych współrządzących z Ruchu Liberalnego (strata 1 z 11 mandatów). Klęskę poniosła  Unia Liberałów i Centrum, która utraciła wszystkie dotychczasowe 24 mandaty. Listę posłów uzupełnia 1 poseł Unii Rolników i Zielonych startujący z list AWPL oraz 3 posłów niezależnych wybranych w JOWach.
Wyniki utwierdzają w planach liderów socjaldemokratów, Partii Pracy i Porządku i Sprawiedliwości powołania wspólnego, koalicyjnego rządu. Możliwe, że do koalicji zaproszenie otrzymają także Polacy, ale jak będzie naprawdę to dopiero czas pokaże.

Największy zwycięzca wyborów, szef AWPL Waldemar Tomaszewski


sobota, 27 października 2012

Prezydent Radomia chce zatańczyć z gwiazdami?

Dzisiaj będzie kilka słów na temat niespodzianki jaką prezydentowi Radomia zgotowali jego przeciwnicy polityczni. 
Prezydent Andrzej Kosztowniak spotyka się z radomianami, by dyskutować o przyszłorocznym budżecie. W mieście pojawiło się kilkanaście bilboardów, promujących tę akcję.
Prezydent Radomia nie kupuje w Biedronce, jest modelem i chce zatańczyć w "Tańcu z Gwiazdami" z Krzysztofem Ibiszem? Tak wynika z billboardów magistratu, które w miniony weekend zostały przerobione przez nieznanych sprawców. Zakleili oni prezydenckie hasła, zastępując je swoimi. Zadali sobie dużo trudu, bo te nowe, żartobliwe, kolorem, czcionką i wielkością do złudzenie przypominają oryginalne.
Hasła, które miały być żartem, nie spodobały się prezydentowi. Andrzej Kosztowniak podkreślił, że zgodnie z prawem jest zmuszony do zawiadomienia organów ścigania, ponieważ jest niszczony majątek publiczny - Miasto Radom wyłożyło na kampanię pewną kwotę, więc nie można udawać, że się nic nie stało - mówi prezydent. Sprawców kontrowersyjnego żartu już szuka policja.
Zdjęcia przerobionych bilboardów obiegły Internet oraz stały się podstawą tysięcy demotywatorów i innych żartobliwych obrazków. 
Zasadniczo poziom poczucia humoru wśród radomskich radnych, co do tego żartu, zależał od barw partyjnych. Radni opozycji uważali żart za bardzo dobry, skupiając się na krytyce Prezydenta robiącego autopromocję za publiczne pieniądze, radni koalicji PiS-PSL mieli odmienne zdanie. Zadziwiająca jest jednak zgodność między nimi co do łagodnego potraktowania autora czy też autorów żartu. Prezydent Kosztowniak już tak łagodny, przynajmniej jak na razie, nie jest.



Czyżby prezydent Kosztowniak jednak nie chciał zatańczyć w "Tańcu z Gwiazdami" razem z najsłynniejszym 18 latkiem Krzysztofem Ibiszem?


Moim zdaniem Prezydent zamiast ścigać tych "artystów", powinien raczej dać im jakąś nagrodę. Dzięki nim, na co najmniej kilka dni, stał się chyba najpopularniejszym i najbardziej znanym samorządowcem w Polsce. Wielu prezydentów miast cieszyłoby się z takiej reklamy.                     Co do marnowania pieniędzy publicznych to niejednokrotnie sami samorządowcy marnują dużo większe pieniądze i nikt ich za to nie ściga. 
Jednym słowem nie róbmy pośmiewiska Panie Prezydencie!




czwartek, 25 października 2012

Czeski powrót do przeszłości?

W zeszły piątek i sobotę odbyły się wybory do czeskich władz regionalnych a także do 1/3 z 81 miejsc w Senacie (27 senatorów).
Zgodnie z przewidywaniami gorycz porażki musiały przełknąć partie rządzącej centroprawicy (Obywatelska Partia Demokratyczna uzyskała tylko 102 z 675 mandatów w radach regionalnych, konserwatyści z TOP 09 zdobyli 44 mandaty a prawicowo-populistyczne Sprawy Publiczne nie mają ani jednego mandatu).
Nóż w plecy wbiła im najpopularniejsza w tych wyborach Czeska Partia Socjaldemokratyczna (205 mandatów), która zdecydowała się zrezygnować z ignorowania Komunistycznej Partii Czech i Moraw (182 mandaty) i tym samym rozpoczęła negocjacje na temat regionalnych koalicji z tą partią.
Taka czerwona koalicja byłaby w stanie rządzić w 12 z 13 województw czeskich, jedynie w libereckim, dzięki dwóm inicjatywom obywatelskim (jedna z nich to lokalna odmiana Partii Zielonych), które łącznie zdobyły 23 z 45 mandatów, nie ma ona racji bytu.
Do sukcesów te wybory może zaliczyć aktualnie pozostająca poza parlamentem Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna-Partia Ludowa, która zdobyła 42 mandaty.
Listę partii, które uzyskały mandaty w radach regionalnych zamyka Partia Praw Obywatelskich    (7 mandatów) czyli rozłamowcy z Partii Socjaldemokratycznej kierowani przez byłego premiera Milosza Zemana.

W wyborach senackich, ze względu na JOW, na lewicy zdecydowanie wygrali socjaldemokraci (13 mandatów), tym samym umacniając swoją większość w Senacie (dotychczas 42 na 81, po wyborach już 48 z 81 senatorów). Porażkę poniosła Partia Zielonych (1 mandat) a zwłaszcza Komunistyczna Partia Czech i Moraw, która  do dotychczasowego 1 mandatu dołożyła tylko jeszcze jeden.
Prawica w tych wyborach podzieliła się mandatami dość równo.
Obywatelska Partia Demokratyczna uzyskała 4 mandaty, tracąc jednocześnie 14 (tym samym jej reprezentacja stopniała z 25 do 15 senatorów), a chadecy i TOP 09 po 2 mandaty (tym samym i jedni i drudzy stracili po 1 z 5 swoich mandatów). 
W Senacie po raz pierwszy pojawi się przedstawiciel Partii Piratów i Ruchu Ostrawy- obywatelskiego porozumienia lokalnego powołanego w celu walki z nadużyciami władzy w Ostrawie.

Czesi powiedzieli zdecydowane "nie" rządzącej centroprawicy i pokazali jak łatwo można zapomnieć i wybaczyć zbrodnie komunizmu, gdy sytuacja gospodarcza staje się coraz trudniejsza do zniesienia.
Sukces komunistów w Czechach, wprawdzie, nie jest jeszcze jakimś europejskim trendem, ale może stać się początkiem zwycięstw wyborczych ekip spod znaku sierpa i młota w Europie.
W obecnej nie najlepszej europejskiej sytuacji gospodarczej hasła zdecydowanie socjalne stają się coraz bardziej popularne, czy w jakiś sposób wpłynie to na sytuację polityczną w Polsce lub Unii Europejskiej dowiemy się już niedługo.
Oby pochód czerwonych sztandarów z sierpem i młotem (tym razem już pokojowo, bez Armii Czerwonej jak w 1920 roku) został przyhamowany. Tego sobie i wszystkim Europejczykom życzę.

Vojtech Filip- lider komunistów

niedziela, 21 października 2012

Świetny ukraiński event Ars Politica

Chciałbym serdecznie zaprosić Was wszystkich, swoich czytelników na świetny event organizowany przez moje koło naukowe - Koło Naukowe UW Ars Politica. 
Sekcja Europy Środkowej i Wschodniej Ars Politica zaprasza do wzięcia udziału w prezentacji Studenckiego Raportu Koła Naukowego "Ars Politica" dotyczącego sytuacji politycznej w Ukrainie na tydzień przed wyborami parlamentarnymi.

Podczas spotkania dowiecie się wszystkiego o:
- przebiegu kampanii wyborczej w Ukrainie
- uwarunkowaniach instytucjonalno-prawnych kampanii wyborczej
Spróbujemy też wspólnymi siłami przewidzieć wynik głosowania :)

Spotkanie odbędzie się 22 października o godz. 15:30 w budynku Katedry Studiów Interkulturowych Europy Środkowej i Wschodniej w sali numer 306 przy ulicy Szturmowej 4.
W roli eksperta podczas prezentacji raportu będzie redaktor Paweł Lickiewicz- redaktor naczelny portalu eastbook.eu

Przybywajcie tłumnie!

środa, 17 października 2012

Czy tak wygląda Gruzińskie Marzenie?

Kilkanaście dni przed wyborami parlamentarnymi związane z opozycją kanały telewizyjne pokazują amatorskie nagrania tortur i gwałtów dokonywanych na więźniach zakładu karnego nr 8 na przedmieściach Tbilisi. 
Zdjęcia gwałconych – także kijami od szczotki – i poniżanych więźniów są makabryczne. 
Ludzie wychodzą na ulice w geście protestu, ale władza robi wszystko, by ten gniew zneutralizować.
Oficjalny komunikat mówi o zwolnieniu trzech pracowników służby więziennej odpowiedzialnych za nieludzkie traktowanie osadzonych. 
Potem idzie informacja, że cała afera to prowokacja zorganizowana przez ludzi opozycji, mająca skompromitować gruziński system penitencjarny. 
 Manifestujący wracają do domów, lecz w pokrętne wyjaśnienia władzy już mało kto wierzy. Sytuacja przedwyborcza robi się coraz bardziej napięta.
Jednak poza gromadzącymi tysiące ludzi wiecami kampania wyborcza jest prawie niezauważalna. Sztaby wyborcze mocno poukrywane, ulotek nie widać, mało billboardów, a jeśli już, to przedstawiają kandydatów z numerem 5 (komitet Zjednoczonego Ruchu Narodowego, partii prezydenta Michaiła Saakaszwilego).
To nie jest scenariusz filmu political fiction ani relacja z wydarzeń z Korei Płn. czy Iranu.
 W takich okolicznościach trwała kampania wyborcza do gruzińskiego parlamentu.
Kampania w której pewniakiem do zwycięstwa była partia prezydencka ZRN, ale jak to w przypadku pewniaka, jeden poważny błąd grzebie wszystkie szanse.
Ujawnienie taśm z Zakładu Karnego nr 8 powoduje, że z dnia na dzień rośnie poparcie dla Gruzińskiego Marzenia- bloku opozycyjnego kierowanego przez obywatela Francji  , który dorobił się na interesach w Rosji za czasów dzikiego kapitalizmu- Bidzina Iwaniszwiliego, oskarżanego przez prezydenta i jego sojuszników o bycie pachołkiem Rosji.
Ostatecznie Gruzińskie Marzenie wygrywa dzięki temu wydarzeniu zdecydowanie zdobywając 85 na 150 mandatów w parlamencie. Jedyną opozycją pozostaje ZRN prezydenta Saakaszwilego,który zdobywa 65 mandatów.
Sytuacja przedwyborcza pokazuje w pewnym stopniu Gruzję jako państwo niedojrzałe demokratycznie, ale już proces wyborczy i przekazywania władzy pokazały, że praca prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Tbillisi dała dobre plony.  
Kwintesencją demokracji nie jest to, żeby bez względu na wolę wyborców rządzili "Nasi", lecz to, żeby rządzili Ci mający mandat większości wyborców.
Niektórzy politycy często o tym zapominają, ale Michaił Saakaszwili pokazał, że nie jest autokratą i satrapą Wschodu a nowoczesnym prezydentem kraju, który możemy uznać za część cywilizowanego świata.  
Prezydent Michaił Saakaszwili
Premier Bidzina Iwaniszwili
 

niedziela, 14 października 2012

Powrót i sonda premierowska ;)

Wracam na blog po dłuższej przerwie spowodowanej różnymi perypetiami głównie naukowymi.
Obiecuje od teraz pisać już mniej więcej regularnie i to podwójnie.
Poza tym blogiem, od przyszłego tygodnia wracam do współredagowania Komentarza Politycznego Tygodnia.
W najbliższym czasie skomentuje sytuację po wyborach w krajach nam bliskich takich jak Gruzja, Czechy czy Litwa, a także omówię sytuację przed najważniejszą elekcją w naszym regionie w tym roku czyli wyborami parlamentarnymi na Ukrainie. 
Nie ominę także oczywiście polityki krajowej oraz lokalnej ("sukces premiera" przy wotum zaufania, sytuacja polityczna i trendy polityczne w kraju, Radomiu i Warszawie w perspektywie wyborczego czteropaku 2014-2015 i wiele, wiele innych tematów).
A tymczasem zapraszam serdecznie wszystkich czytelników, do głosowania w sondzie na facebookowym fanpage'u bloga. 
Chciałbym poznać Wasze odpowiedzi, na pytanie o najlepszego, na dzień dzisiejszy, kandydata na premiera.
Sondę można znaleźć tutaj. Serdecznie dziękuje za każdy oddany głos i każdy komentarz.
No i oczywiście zachęcam do polubienia samego fanpage'a jeśli ktoś jeszcze tego nie zrobił, a także fanpage'u Komentarza Politycznego Tygodnia.

piątek, 21 września 2012

Wybory wrześniowe- Postscriptum.

Wybory, wybory i po wyborach. W miniony weekend Bytom wybrał nową Radę Miejską i dwóch kandydatów, którzy zmierzą się w II turze walki o urząd prezydenta tego miasta, a Lipno dwóch pretendentów do urzędu burmistrza. 
Zgodnie z moimi przewidywaniami z poprzedniego postu na ten temat, w drugiej turze wyborów prezydenta Bytomia znajdą się Damian Bartyla z własnego prawicowego komitetu (jeden z głównych "winnych" powtórzenia wyborów) z poparciem 37% głosów oraz komisarz miasta Halina Bieda (była wiceprezydent miasta) reprezentująca dotychczas rządzącą PO z 15,5% głosów.
Za tą dwójką znalazł się największy przegrany, trochę z góry skazany na porażkę poseł PiS Wojciech Szarama z 11% oraz drugi z byłych wiceprezydentów miasta Mariusz Wołosz (Bytom- Przyjazne miasto) z 10% poparciem. 
Prawie 6 %. zdobył radny SLD Artur Komor, a ponad 5 % osiągnął Janusz Paczocha, były centrowy prezydent miasta. 
Poniżej 4% zdobyli: Kazimierz Bartkowiak (PSL) ze "Wspólnego Bytomia", Jacek Laburda z Ruchu Autonomii Śląska i Joanna Koch-Kubas popierana przez Ruch Palikota. 
Ostatnie miejsce zajął kandydat niezależny Tomasz Chojnacki z poparciem prawie 2,5%.
Co do wyborów do Rady Miasta widoczna jest jedna tendencja, a mianowicie przesunięcie głosów z Platformy Obywatelskiej w stronę Komitetu Referendum Bis i  Damiana Bartyli. 
Ci pierwsi z 12 mandatów zdołali utrzymać tylko 5, zaś Ci drudzy do dotychczasowych 6 dołożyli kolejne 5 stając się pewniakiem do większości w Radzie z 11 na 25 mandatów. 
Silnym graczem w Radzie będzie także PiS z 4 mandatami ( w poprzedniej kadencji startowali wspólnie z Damianem Bartylą). 
Swoją liczbę mandatów podwoił Wspólny Bytom (z 1 do 2), zaś wielkiej porażki doznał dotychczasowy koalicjant PO czyli Bytom- przyjazne miasto tracąc 3 z 5 dotychczasowych mandatów. 
Przy 1 radnym (tym razem pod szyldem partyjnym SLD) pozostała bytomska lewica.
W Bytomie zapowiada się koalicja komitetu Damiana Bartyli z PiSem przy opozycji głównie PO.
W Lipnie nic nie dała wzmożona pomoc Kongresu Nowej Prawicy z całej okolicy, zgodnie z przewidywaniami Janusz Dominiak poniósł sromotną porażkę uzyskując mniej niż 4% poparcia.
Przed nim znalazła się z prawie 10% Anna Katarzyna Wesołowska-Karasiewicz, kiedyś związana z PiS, aktualnie kandydatka niezależna. 
Kandydaci PSL i SLD w środku stawki, zdobyli po ok.13% głosów. 
W drugiej turze (także zgodnie z tym co przewidziałem) spotkają się Paweł Piotr Banasik z KWW "Zgoda" popierany przez PiS (34,5%) oraz Dorota Łańcucka z własnego komitetu popierana przez PO (26%). Zwycięstwo Banasika w drugiej turze zapewniłoby spójną współpracę między burmistrzem a Radą Miasta zdominowaną przez Zgodę.

czwartek, 20 września 2012

Mesjasz opozycji na gwałt poszukiwany...

Opozycja ostatnimi dniami znalazła nowy, osobliwy sposób na promowanie swoich partii. 
Każdy z liderów partii opozycyjnych zasiadających w Sejmie (poza jak na razie szefem SLD Leszkiem Millerem) ogłasza chęć zgłoszenia ponadpartyjnego kandydata na premiera podczas procedury konstruktywnego wotum nieufności. 
prof. Michał Kleiber
Karuzelę kandydatów na anty-Tuska rozpoczął Janusz Palikot, zgłaszając niczego nie świadomego prof. Michała Kleibera, który swoją przygodę z dopasowywaniem go do roli premiera zaczął już dużo wcześniej. 
Akcja zakończyła się blamażem, bo sam zainteresowany nie okazał się zainteresowany tą, dość wątpliwą posadą.
Po porażce Palikota do akcji przeszli politycy Prawa i Sprawiedliwości i Solidarnej Polski.
PiS rozpoczął ofensywę medialną nad swoim tajemniczym kandydatem, promując jego cechy predestynujące go do roli premiera. 
Według posłów Prawa i Sprawiedliwości ich kandydat miałby być ponadpartyjnym autorytetem, profesorem znającym się na ekonomii i zarządzaniu. 
W mediach od razu zawrzało. Rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania kandydata pasującego do profilu zaprezentowanego przez działaczy PiS. 
Niestety, mimo różnych kombinacji dziennikarzy i politologów, trudno znaleźć osobę, która spełniałaby te wszystkie warunki i dodatkowo zgodziła się wystąpić przeciwko premierowi przy mocno wątpliwych szansach na wybór.  
W związku z porażką propozycji Ruchu Palikota i dość mglistą atmosferą wokół kandydata PiS,  początkowo faworytem w walce z Donaldem Tuskiem wydawał się kandydat Solidarnej Polski.
W kuluarach krążyły plotki, że będzie nim prof. Stanisław Kluza- minister finansów w rządzie Jarosława Kaczyńskiego i przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego w latach 2006-2010.
Tadeusz Cymański
Jakież było zdziwienie wszystkich gdy na konwencji tej partii w Kutnie Zbigniew Ziobro ogłosił, że kandydatem SP na premiera jest europoseł tej partii Tadeusz Cymański. 
Tym samym Solidarna Polska zmieniła Ruch Palikota w postaci obiektu do drwin i żartów, a na giełdzie potencjalnych kandydatów pozostał jedynie tajemniczy kandydat Prawa i Sprawiedliwości.
Ostatnio jednak Prawo i Sprawiedliwość nabrało wody w usta i poważnie się zastanawiam o co tu chodzi. 

Czyżby kandydat na premiera tak naprawdę nie istniał, a cała akcja miałaby być propagandowym happeningiem podobnie jak w przypadku Ruchu Palikota? 
A może PiS stało się ofiarą rezygnacji swojego kandydata podobnie jak Solidarna Polska?
A jeśli to tak to czy będzie się chciało wycofać rakiem ze swojej deklaracji czy może pójdzie w ślady SP i sięgnie po błazenadę?
Prawo i Sprawiedliwość wie, że gra jest o dość dużą cenę, a od skuteczności tej akcji może naprawdę bardzo dużo zależeć, niewykluczone że nawet zwycięstwo w czwórboju wyborów 2014-2015. Jeśli tę akcję przeprowadzą nieudolnie to mogą doprowadzić do kolejnych 4 porażek, z których będzie im się bardzo ciężko podnieść.
 
                                                              

niedziela, 9 września 2012

Wojna z pięcioma PZPR-ami...

Dzisiaj będzie o bardzo fajnej i cennej inicjatywie, która mam nadzieję, że zakończy się sukcesem.
Myślę, że większość z Was pamięta jak 8 lat temu aktualna partia rządząca (wtedy jeszcze największa partia opozycyjna) zorganizowała wielką akcję zbierania podpisów pod referendum nad zmianami w Konstytucji. 
Akcję okrzyknięto hasłem 4xTAK od 4 pytań, które zaproponowano w referendum. 
Platforma Obywatelska chciała zapytać Polaków o wprowadzenie okręgów jednomandatowych, zniesienie Senatu, zmniejszenie liczby posłów do 230 i zlikwidowanie immunitetu parlamentarnego. 
Powołano około 2,5 tysiąca pełnomocników gminnych, 379 pełnomocników powiatowych i 41 pełnomocników okręgowych. Uruchomiono ponad 1000 stałych punktów zbierania podpisów. 
Po przeszło 3 miesiącach zebrano ponad 750 tysięcy podpisów i triumfalnie, w blasku fleszy przyniesiono je do Sejmu i co się dalej stało?
Odpowiedź brzmi nic, wielkie nic. Albo może i coś. Jak pokazał w swoim filmie dziennikarz Tomasz Sekielski podpisy zostały zniszczone, zmielone przez sejmową niszczarkę i spalone.
Platforma Obywatelska oszukała przeszło 800 tysięcy obywateli, którzy się podpisali pod referendum i pewnie wiele, wiele więcej, którzy się nie podpisali ale zmiany popierali. Nie mówiąc już o tysiącach wolontariuszy, którzy pomagali w zbieraniu podpisów. Mimo 5 lat swoich rządów nic nie zrobiła żeby te postulaty zrealizować.
Dzisiaj pamięć o tych hasłach i tych podpisach chce przywrócić Paweł Kukiz. Muzyk, którego chyba nie muszę nikomu przedstawiać, zainicjował akcję Zmieleni.pl
Akcja ma na celu przywrócenie listy z podpisami z 2004 roku zawiedzionych przez PO. 
Aktualnie można złożyć podpis wyłącznie  na stronie internetowej ale już niedługo ruszy także akcja bezpośrednia, pośród ludzi, na ulicach polskich miast, miasteczek i wsi.
Pierwszym punktem, o które zamierza walczyć Kukiz, jest wprowadzenie w wyborach do Sejmu Jednomandatowych Okręgów Wyborczych (JOW). 
JOWy to doskonały pomysł na początek reformy naszego kraju opętanego przez partiokrację. Dzisiaj poseł na Sejm jest bardziej uzależniony od swojego bossa partyjnego niż od obywateli, którzy go wybierają. Przeciwstawienie się liderowi może oznaczać skreślenie z listy partyjnej w kolejnych wyborach i tym samym z automatu przejście na polityczny aut. 
W JOWach tego nie ma. W JOWach jedynym suwerenem polityka jest Jego elektorat, to on decyduje kto zasiądzie w parlamencie, a kto będzie się musiał z nim pożegnać. Nie ma list wyborczych, więc kandydat nie musi się podlizywać liderom partyjnym, żeby być na niej jak najwyżej.  Kandydatów poza partiami mogą zgłaszać inne organizacje a także niezorganizowane grupy wyborców. 
W JOWach okręgi wyborcze będą znacznie mniejsze (ok. 65 tysięcy uprawionych do głosowania na okręg), co doprowadzi do tego że tzw. "spadochroniarze" nie będą mieli racji bytu a wybierani będą liderzy o silnym zapleczu lokalnym a nie centralnym.
JOWy nie są wprawdzie lekiem na całe zło ale na pewno są krokiem w dobrą stronę, stronę lepszej Polski.
Przywróćmy bierne prawo wyborcze obywatelom! Skończmy z dyktaturą liderów partyjnych! Pokażmy że Polska może być obywatelska, a Platforma swoją obywatelskość zaprzepaściła lata temu i nie jest godna drugiego członu swojej nazwy.
Jeszcze raz serdecznie zapraszam do podpisywania się na zmieleni.pl i zaangażowanie się w tą cenną inicjatywę.  Na tę chwilę jest Nas ponad 43 tysiące ale licznik z każdą chwilą rośnie, oby były Nas miliony.
Paweł Kukiz-inicjator akcji Zmieleni.pl

piątek, 31 sierpnia 2012

Ruch w stronę przepaści?

Gdy w drugiej połowie 2010 roku powstawały Ruchy (Ruch Poparcia i Ruch Poparcia Palikota) miałem mieszane uczucia co do ich działalności. Podobały mi się ich pomysły wolnorynkowe i deregulacyjne ale zdecydowanie nie podobały hasła światopoglądowe. Nie darzyłem też sympatią lidera tych inicjatyw pamiętając jego wcześniejszą działalność w Sejmie (a właściwie brak poważnej działalności) i zabawę polityką. 
Zdecydowanie na plus zapisałem mu tworzenie list wyborczych z osób młodych i nowych, nieskażonych polityką na najwyższym szczeblu i nie będących posłami 8 poprzednich kadencji. Bardzo szybko jednak się przekonałem że to tylko PRowska ściema. 
Ostatnio zaczynają co chwila wychodzić kolejne ściemy Janusza Palikota, co doprowadza w Ruchu do coraz większego rozgoryczenia i spadku słupków sondażowych. 
Gdy Janusz Palikot wyjeżdżał na Grenlandię o mało nie doszło do rozłamu, co pokazuje brak spójności tego "środowiska". Od tamtego momentu trwa konflikt między rzecznikiem Andrzejem Rozenkiem a wiceprzewodniczącym Arturem Dębskim o pozycję nr 2 w partii. 
Na to nakłada się także konflikt światopoglądowy między grupą biznesową (liberalną) skupioną wokół byłego posła PO Łukasza Gibały a grupą światopoglądową (lewicową) Anny Grodzkiej i Roberta Biedronia.
Pierwsi kładą nacisk przede wszystkim na sprawy gospodarcze, podczas gdy drudzy weszli do Sejmu głównie po to, aby załatwiać sprawy społeczne. 
Pierwszą poważną próbą sił między tymi frakcjami było głosowanie w sprawie podwyższenia wieku emerytalnego. Wprawdzie idąc za głosem społeczeństwa Ruch powinien zagłosować cała opozycja jednak ostatecznie ważniejsze okazały się interesy samych posłów niż nastroje społeczne. W związku z tym podwójne zwycięstwo odniosła w nim grupa biznesowa, którą zarówno poparł sam Janusz Palikot jak i uzyskała poparcie zdecydowanej większości posłów klubu Ruchu Palikota (36:4).
Doprowadziło to do istnego wrzenia na ostatnim posiedzeniu klubu, Biedroń, Grodzka i Wanda Nowicka byli wściekli na Palikota za to że muszą się tłumaczyć z bycia w sprawie ustawy emerytalnej "cichymi sojusznikami Tuska" podczas gdy sami byli jej przeciwni. 
Aktualnie ta dwójka posłów rozważa przejście do SLD albo założenie własnego koła (gdyby SLD oddelegowało Kalisza to można by było założyć Koło Gejów,Transów i Pornogrubasów). 
Sam Janusz Palikot robi wszystko żeby przykryć smrodek konfliktów wewnętrznych i wstrzymać początek końca Ruchu. A to wyląduje na okładce "Newsweeka" z Magdą Gessler, a to zbrata się z francuskimi i niemieckimi Zielonymi żeby walczyć z gazem łupkowym. 
Raz rzuci Breivikiem w PiS, innym razem Amber Gold w polityków PO a jeszcze innym razem zaproponuje odgrzewanego kotleta w stylu "premiera" Michała Kleibera.
Patrząc długofalowo na historię Ruchu ta sytuacja doskonale się w nią wpisuje. RP to partia spontaniczności, podejmowania decyzji pod wpływem chwili, obietnic bez pokrycia obliczonych jedynie na chwilowy poklask elektoratu. Pod tym względem Ruch Palikota bardzo przypomina Samoobronę a Palikot- Leppera.
Wszystko wskazuje na to że Ruch Palikota też skończy ostatecznie jak Samoobrona. Tak jak dla Samoobrony punktem kulminacyjnym i początkiem końca było wejście do rządu, tak dla Ruchu tym samym być może będzie sejmowa koalicja emerytalna. 
Czy Palikot zapobiegnie upadkowi Ruchu?
Lada dzień pierwszy krok mogą zrobić Biedroń i Grodzka, a potem to  już tylko prosta droga do przepaści....
Czy Janusz Palikot przebrnie przez kryzys w Ruchu  suchą stopą?
Czy gej&trans Team rozbije Ruch Palikota?



poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Wybory wrześniowe...

Mało kto wie że praktycznie co tydzień w jakiejś części Polski odbywają się wybory. Z ciekawszych elekcji w najbliższym czasie czekają Nas wybory prezydenta i Rady Miasta Bytomia (16 września), wybory burmistrzów: Lipna  w kujawsko-pomorskim (9 września) oraz Ostródy w warmińsko-mazurskim (14 października). 
W Ostródzie wprawdzie bohaterowie walki wyborczej nie są jeszcze znani ale w Bytomiu i Lipnie mamy już zakończoną rejestrację kandydatów. 
W tej notce pokrótce postaram się ich przedstawić w nawiązaniu do krajowej polityki.
W Lipnie zostało zgłoszonych 6 kandydatów w tym jedynie SLD zaryzykowało zgłoszenie kandydata pod szyldem partyjnym, pozostała piątka to kandydaci komitetów lokalnych w tym 4 popieranych przez ogólnopolskie partie.
Do 22 sierpnia wymagane do zgłoszenia kandydata na burmistrza Lipna 600 podpisów złożyły komitety:  

  1. Zgoda, która zgłosiła wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej Piotra Banasika popieranego przez PiS, 
  2. Janusza Dominiaka, który zgłosił Janusza Dominiaka popieranego przez Kongres Nowej Prawicy,
  3. Doroty Łańcuckiej, który zgłosił obecną komisarz miasta Dorotę Łańcucką popieraną przez Platformę Obywatelską,
  4. Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który zgłosił radnego Rady Miasta Stanisława Spisza,
  5. Wszyscy są ważni, który zgłosił dyrektor Miejskiego Centrum Kultury Katarzynę Wesołowską-Karaszewicz (jedyna kandydatka bez poparcia dużej partii),
  6. Rafała Wiśniewskiego, który zgłosił radnego powiatu lipnowskiego wybranego z listy PSL, Rafała Wiśniewskiego.

Faworytem wydaje się Piotr Banasik którego Zgoda zdobyła 2 lata temu zdecydowaną większość miejsc w Radzie Miejskiej (11 na 15) ale żaden z kandydatów nie zasypuje gruszek w popiele i wszyscy prowadzą intensywną kampanię. Niektórzy jak np. Janusz Dominiak ściągają posiłki z prawie całej Polski.

O ile w Lipnie walka jest jeszcze dość mocno lokalna o tyle w Bytomiu to już prawdziwa batalia na wysokim poziomie.
W Bytomiu zgłoszono 10 komitetów wystawiających kandydatów zarówno w wyborach prezydenta miasta jak i w wyborach Rady Miasta:

  1. Wspólny Bytom- Kazimierz Bartkowiak, kandydat na prezydenta w 2010 r. (7,75% głosów) i kandydat na posła z listy PSL w 2011 r. (PSL);
  2. Referendum Bis i Damiana Bartyli- Damian Bartyla, były prezes Polonii Bytom, zajął 2 miejsce w 2010 r, (27% w I i 47% w II turze);
  3. Platforma Bytomska- Halina Bieda, była wiceprezydent, aktualnie komisarz Bytomia (PO);
  4. Projektbytom.pl- Tomasz Chojnacki, niezależny przedsiębiorca;
  5. Ruch Społeczny-Bytomska Alternatywa- Joanna Koch-Kubas- prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Miechowice popierana przez konglomerat lewicowych organizacji w tym Ruch Palikota;
  6. Sojusz Lewicy Demokratycznej- Artur Komor- prezes Bytomskiej Spółdzielni Mieszkaniowej;
  7. Ruch Autonomii Śląska- Jacek Laburda- dyrektor Zespołu Szkół Mechaniczno-Samochodowych;
  8. Porozumienie dla Bytomia- Janusz Paczocha- prezydent w latach 1990-94, radny w latach 1990-2010, stały kandydat w wyborach na prezydenta Bytomia;
  9. Prawo i Sprawiedliwość- Wojciech Szarama- poseł na sejm od 2001 r., były wiceprzewodniczący śląskiego Sejmiku Wojewódzkiego;
  10. Bytom- przyjazne miasto- Mariusz Wołosz- były wiceprezydent i radny w latach 2002-2010.

Gdyby oceniać po skuteczności w liczbie zarejestrowanych kandydatów na radnych to walka rozegrałaby się między komitetami: Platforma Bytomska, PiS, Bytom-przyjazne miasto,Referendum Bis i Damiana Bartuli oraz SLD. Pierwsze cztery zarejestrowały komplet 50 kandydatów, SLD zaś 49. Co ciekawe lokalne sondaże także potwierdzają że walka o II turę rozegra się między piątką kandydatów tych komitetów.

Sporym zaskoczeniem dla wszystkich był start posła Wojciecha Szaramy jako kandydata, do niedawna murowanym kandydatem PiS z także praktycznie murowanym zwycięstwem był poseł Jerzy Polaczek- były minister transportu. 
W tych wyborach można zaobserwować typowy dla polskiego samorządu lokalnego brak świeżości. Z 10 kandydatów tylko 3 nie jest wieloletnimi samorządowcami, a tylko Tomasz Chojnacki nie był w żaden bliski sposób związany z samorządem. Także 3 kandydatów nie przekroczyło 40 roku życia, za to aż 4 przekroczyło 50. Aż chciałoby się zawołać: " Młodzi- odwagi!"
KNP przygotowało zmasowaną akcje poparcia dla Janusza Dominiaka w Lipnie

czwartek, 23 sierpnia 2012

Zaproszenie.

Odchodząc troszkę od polityki, zapraszam serdecznie wszystkich moich czytelników na Puchar Polski w akrobacji samolotowej. 
Odbywa się on od wtorku na lotnisku w podradomskim Piastowie nieopodal którego mieszkam, a teraz już właściwie czasem pomieszkuje, od prawie 13 lat. 
Kończąc prywatę chciałbym dodać że o żołądki gości Pucharu Polski dba firma Nowopol, jeden ze sponsorów Pucharu, którą serdecznie polecam. 
Puchar kończy się w sobotę Piknikiem Lotniczym podczas którego odbędzie się ceremonia dekoracji zwycięzców, pokaz modeli RC i wiele innych fajnych atrakcji lotniczych i okołolotniczych.  
Wstęp na Piknik jak i na cały Puchar jest wolny. Jeszcze raz wszystkich serdecznie zapraszam.

Pussy Riot- nieograniczona wolność słowa czy urażone uczucia religijne?

Cała Europa od jakiegoś czasu emocjonuje się wyczynem dziewcząt z punkowej grupy Pussy Riot. 
21 lutego 2012 pięć członkiń grupy weszło w czasie nabożeństwa do soboru Chrystusa Zbawiciela w Moskwie i przed ikonostasem wykrzykiwało uznane za obraźliwe hasła pod adresem Władimira Putina oraz patriarchy Moskwy i Wszechrusi Cyryla . Grupa wykonała własną piosenkę "Bogurodzico, przegoń Putina" , w której skrytykowała powiązania hierarchów Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego ze służbami specjalnymi i Putinem. Prezydent zwrócił się wkrótce potem z przeprosinami do wiernych i kleru Cerkwi Prawosławnej.
Dwie członkinie grupy w wieku 22 i 23 lat, podejrzane o udział w akcji, zostały wkrótce potem aresztowane, 18 marca 2012 przedłużono im areszt niemal do końca kwietnia 2012, były przetrzymywane w areszcie aż do głównej rozprawy. Przed budynkiem sądu obradującego nad przedłużeniem aresztu pikietowali zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy grupy. Pełnomocnik rządu do spraw praw człowieka, Władimir Łukin, zasugerował rezygnację z przetrzymywania podejrzanych w areszcie. Prokuratura przygotowując oskarżenie rozważała zastosowanie § 213 rosyjskiego kodeksu karnego, kwalifikującego akcję jako chuligaństwo o charakterze przestępczości zorganizowanej, za co grozi do siedmiu lat więzienia. Zdaniem adwokatów aresztowanych członkiń grupy zastosowano błędną kwalifikację prawną zarzucanego czynu, gdyż nie uszkodzono żadnego mienia, ani nikt nie odniósł żadnych szkód na ciele i zdrowiu. W rosyjskich mediach wspominano często w tym kontekście pojęcie ranienia uczuć osób wierzących.
Z kolei w zachodnim świecie rozpętała się prawdziwa burza krytykująca putinowski autorytaryzm czy nawet totalitaryzm, nie spotykana w przypadkach zatrzymań nawet największych rosyjskich opozycjonistów. W Dzień Kobiet 8 marca 2012 w wielu miastach świata zorganizowano akcje protestu przeciw zaaresztowaniu artystek. Seria pikiet miała miejsce m.in. w Moskwie, Petersburgu, Jekaterynburgu, Berlinie, Paryżu, Tomsku, Nowosybirsku, Nowym Jorku, Pradze, Kijowie, Wiedniu i Tel-Awiwie.
Największe gwiazdy estrady jak Madonna wyrażały swoje zdecydowane poparcie i wsparcie dla Pussy Riot jako potencjalnych więźniów sumienia. 

Zasadnicze pytanie brzmi: "Jak daleko wolno się posunąć w walce politycznej także z reżimem autorytarnym ?".
Poza tym chciałbym zadać  także kilka innych pytań do przemyśleń:
1. Jakie byłoby zdanie na ten sam temat tych wszystkich środowisk broniących Pussy Riot gdyby zamiast cerkwi to samo zrobiły w meczecie lub synagodze? 
2. Gdzie jest granica wolności wypowiedzi? Czy "wchodzenie chrześcijanom butami na ołtarz" jest przed czy za tą granicą?
3. Czy uważają że w Polsce też mamy autorytaryzm/totalitaryzm (niepotrzebne skreślić)? (Przypominam że w naszym kraju za podobny wybryk kara byłaby podobnie surowa).
4. Jak się odniosą do tego że celem grupy jest "wprowadzenie w Rosji socjalizmu w stylu skandynawskim"?
5. Jak się odniosą do akcji grupy Wojna z której wywodzi się większość członkiń Pussy Riot- "Jebcie się za Niedźwiadka" polegającej na uprawianiu seksu grupowego przez pięć par w jednym z działów Państwowego Muzeum Biologicznego mającej miejsce w przeddzień wyboru Dmitrija Miedwiediewa na prezydenta Rosji?
6. Co sądzą o akcji grupy FEMEN, która w geście solidarności z Pussy Riot ścięła w centrum Kijowa krzyż poświęcony ofiarom NKWD?
Pussy Riot na ławie oskarżonych. 

Odpowiedzi na te pytania powinny dać dość jednoznaczną odpowiedź na kluczowe pytanie: 
Ile w tych dziewczynach chuliganek a ile więźniarek sumienia?

Pussy Riot podczas odśpiewywania piosenki w Cerkwi.


sobota, 11 sierpnia 2012

Wojna pomnikowa w Radomiu


W moim rodzinnym mieście- Radomiu toczy się ostatnio, zarówno w świecie wirtualnym jak i w realnym, spór na temat pomnika prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który miałby stanąć przed moim ukochanym I LO. Walka jest burzliwa, rozgrywa się na blogach, Facebooku, na posiedzeniach Rady Miejskiej a także w lokalnych mediach. W tej wojnie obie strony sięgają po najrozmaitsze argumenty od zdecydowanie trafnych i właściwych po kompletnie nietrafione i sięgające bruku. 
W tej notce będę chciał Wam przybliżyć mój pogląd na tę sprawę. Jednak najpierw sięgnijmy na chwilę w przeszłość.
31 marca został powołany do życia Społeczny Komitet Budowy Pomnika Lecha Kaczyńskiego, na którego czele stanął poseł PiS Marek Suski. W zarządzie znaleźli się ponadto inni czołowi politycy PiS Ziemi Radomskiej: poseł Zbigniew Kuźmiuk, senator Stanisław Karczewski, senator Wojciech Skurkiewicz czy przewodniczący Rady Miejskiej Dariusz Wójcik. Od samego początku rozpoczęła się poważna ofensywa medialno-społeczna zarówno zwolenników jak i przeciwników budowy pomnika. 
23. kwietnia Prawo i Sprawiedliwość zorganizowało inauguracyjną konferencję prasową w której przedstawiono autora pomnika oraz padła zapowiedź o powstaniu strony internetowej. 
A przedwczoraj na kolejnej konferencji prasowej poseł Marek Suski zaprezentował projekt pomnika.
Projekt pomnika Lecha i Marii Kaczyńskich w Radomiu
Jako że o gustach się nie dyskutuje, nie będę oceniał estetyki samego pomnika a skupię się na innych aspektach całej sytuacji.
Uważam, że byłej parze prezydenckiej, jak najbardziej należy się upamiętnienie w jakiś sposób, także w Radomiu. Sądzę jednak, że pomnik nie jest najlepszą jego formą, zwłaszcza w tak krótkim czasie od ich śmierci, a już na pewno w sytuacji gdy są oni nadal częścią gry politycznej po wszystkich stronach politycznej barykady. Historia pokazuje że pomniki stawiane w pośpiechu, z powodów politycznych nie są akceptowane przez społeczeństwo. Może za 20-30 lat kiedy oceną prezydentury Lecha Kaczyńskiego zajmą się wyłącznie historycy i politolodzy, na chłodno ją analizujący, będzie lepszy moment na pomnik, teraz jest zdecydowanie za wcześnie. 
Dużo lepszą formą upamiętnienia byłby np Fundusz Stypendialny dla biednej i zdolnej młodzieży, której przecież w naszym regionie nie brakuje. Sądzę że ś.p. Lech i Maria Kaczyńscy dużo bardziej byliby z tego zadowoleni jako ludzie skromni i przyjaciele osób ubogich choć ambitnych. 
Działacze Prawa i Sprawiedliwości powinni posłuchać Horacego:


Stawiłem sobie pomnik trwalszy niż ze spiżu.
Od królewskich piramid sięgający wyżej;
Ani go deszcz trawiący, ani Akwilony
Nie pożyją bezsilne, ni lat niezliczony
Szereg, ni czas lecący w wieczności otchłanie.
Nie wszystek umrę, wiele ze mnie tu zostanie
Poza grobem. Potomną sławą zawsze młody [...]
Jednak zacietrzewienie i upolitycznienie z obu stron jest zbyt duże, żeby podjąć wspólnie decyzję o takim projekcie. Prawo i Sprawiedliwość, żyjąc na swojej polityce martyrologii i domniemanego zamachu smoleńskiego, mitologizuje ś.p. Lecha i Marię Kaczyńskich do niebotycznych granic. Z kolei przeciwna strona nierzadko posuwa się do granic absurdu w mieszaniu byłej Pary Prezydenckiej z błotem.
Ta sytuacja dokładnie pokazuje jak łatwo budować mury wrogości między sobą, a jak trudno potem zbudować mosty szacunku i zrozumienia...
Zawsze tego drugiego, a nigdy tego pierwszego wszystkim moim czytelnikom z całego serca serdecznie życzę.

czwartek, 9 sierpnia 2012

Prawo i Sprawiedliwość "z ludzką twarzą" po raz trzeci?

"Rzeczpospolita" podała dzisiaj informacje na temat kolejnej metamorfozy głównej partii opozycyjnej i jej szefa Jarosława Kaczyńskiego. PiS, widząc trudną sytuację koalicji rządowej po aferze taśmowej, próbuje złowić tych wszystkich którzy zawiedli się na PO i PSL, a którzy dotychczas nie znaleźli dla siebie odpowiedniej alternatywy  i tym samym wyjść do wyborców centrowych, poza swój żelazny elektorat prawicowy dający im ok. 25% poparcia. Może sobie na to pozwolić po, jak mi się wydaje, skutecznym spacyfikowaniu kolejnego rozłamu w postaci Solidarnej Polski. Otwarte pozostaje pytanie czy ta część wyborców nabierze się po raz trzeci na socjotechnikę prezesa Kaczyńskiego (po "kluzik-odmianie" przed wyborami prezydenckimi w 2010 r. i ociepleniu wizerunku przez "aniołki prezesa" przed wyborami parlamentarnymi w 2011 r.). PiS będzie próbowało zmienić swoje oblicze z partii jednego tematu (katastrofa smoleńska) w partię interesującą się wszystkimi problemami nurtującymi Polskę i posiadającą kadry gotowe do objęcia władzy w Polsce w 2015 roku. Służyć ma temu odsunięcie w cień Antoniego Macierewicza i likwidacja jego "zespołu smoleńskiego" oraz potężna ofensywa pomysłów odnoszących się do aktualnych problemów społecznych palących Polskę. 
Przeanalizujmy kilka najważniejszych z nich.
1. Likwidacja Ministerstwa Skarbu Państwa- pomysł od lat forsowany przez różne ugrupowania, bezsensowny jeśli będzie oznaczać wyłącznie przeniesienie urzędników po innych ministerstwach.  Całkiem niedawno PiS nie poparło likwidacji delegatur terenowych MSP. 
2. Powołanie Ministerstwa Energetyki i Klimatu- kalka przedwyborczego, niezrealizowanego pomysłu premiera Tuska, kolejne z serii niepotrzebnego mnożenia stanowisk i zwiększania wydatków.
3. Utworzenie Rejestru krewnych polityków, którzy pracują w spółkach Skarbu Państwa- chyba najgorszy z pomysłów, tak fantastyczny że nawet posłowie PiS mają wątpliwości czy nadaje się do zrealizowania.
4. Usunięcie art.212 Kodeksu Karnego- pomysł wałkowany od lat przez różne partie i organizacje społeczne. Wiele kampanii społecznych realizowanych w tej sprawie jak na razie nie dało rezultatu. Sam pomysł dobry chociaż kontrowersyjny i mam wątpliwości czy tym razem zdobędzie poparcie sejmowej większości.
5. Utrzymanie ulgi podatkowej na Internet- najlepszy z pomysłów PiS na jesienną ofensywę. Kierowany do ludzi młodych korzystających z sieci. Problem w tym że to może być zbyt mało na przekonanie "pijących piwo i oglądających pornografię" internautów do ugrupowania, którego prezes jeszcze niedawno wieszał na nich psy.
Konkludując, ofensywa pomysłów nie jest niczym innym jak odgrzewaniem kotletów znanych jako pomysły innych sił politycznych od kilku, kilkunastu miesięcy, do tego nie do końca dopracowanych, spoglądając chociażby na pomysł rejestru krewniaków polityków.
Czy to wystarczy żeby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę za 3 lata? Osobiście w to wątpię, ale przy obecnej erozji wpływów koalicji i miernocie lewicowej opozycji jestem w stanie to sobie wyobrazić. Będzie to świadczyć niestety jedynie o fatalnej kondycji polskiej klasy politycznej.
Przemysław Wipler- czy zastąpi Antoniego Macierewicza jako główna twarz PiSu?

sobota, 4 sierpnia 2012

Gra pozorów, polityka udawania

Ostatnimi dniami między największymi partiami politycznymi, mediami i społeczeństwem rozpętała się swoista gra pozorów. Każdy coś udaje. 
W aferze taśmowej PO udaje że to ona wygrała na tzw. "taśmach Serafina" a tak naprawdę poniosła sromotną klęskę, gdyż mało że ministrem rolnictwa został Stanisław Kalemba- człowiek, którego PO chyba jako ostatniego z potencjalnych kandydatów chciałaby na tym stanowisku, to jeszcze do tego musiała się pozbyć grupy swoich "kolesi" ze spółek państwowych. 
PSL udaje że nic wielkiego się nie stało, że to wina Sawickiego i nikogo więcej i dla przykrycia sprawy proponuje zakaz sondaży przedwyborczych bezpośrednio przed wyborami jako temat zastępczy.
Premier Donald Tusk udaje że nie wiedział wcześniej o całej sytuacji i że po odejściu Sawickiego sytuacja się zmieniła na lepsze. Media i społeczeństwo udają że to dla nich ogromne zaskoczenie i że rządzący doskonale rozprawili się z całą sytuacją zmieniając ministra i zwalniając kilku jego kolesi. 
Podczas upamiętniania rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego wcale nie było lepiej. Platforma Obywatelska udająca swoją koncyliacyjność i brak upolitycznienia obchodów, gen.Ścibor-Rylski udający zagorzałego wroga komuny. 
Na prawicy z kolei Prawo i Sprawiedliwość udające że nie ma żadnych związków z "wielkim buczeniem", chociaż to Antoniego Macierewicza przywitano brawami i owacjami. 
Dalej Młodzież Wszechpolska która udaje że Powstanie Warszawskie jest jej tak strasznie bliskie, a której ideowi przodkowie byli najzagorzalszymi jego przeciwnikami. 
Nie mówiąc już o SLD- potomku nieboszczki PZPR, który nagle zaczyna na gwałt szukać związków komunistów z Powstaniem Warszawskim, a także w czambuł potępia PSL za nepotyzm, nie pamiętając jak to było za "starych, dobrych czasów" rządu starego-nowego szefa tej partii Leszka Millera.
Co ciekawe poza tym wszystkim jest jak na razie naczelny udawacz RP (chodzi o Rzeczpospolitą Polskę nie o partię)  Janusz Palikot. Czy to celowe pokazanie trzymania się z daleka od wojen i konfliktów na górze czy może jest zajęty opanowaniem sytuacji w partii, w której powoli trzeszczy i strzela. Czas pokaże. 
A tymczasem nie dajmy się oszukiwać i nie udawajmy że nic się nie stało...

Minister Kalemba ugrał na aferze taśmowej najwięcej.

Gen.Ścibor-Rylski-bojownik o wolność czy "pożyteczny idiota" w PRL?


środa, 1 sierpnia 2012

Wizyta godna kowboja

Mitt Romney- faworyt w walce o nominację Partii Republikańskiej w najbliższych wyborach prezydenckich w USA, w ferworze kampanii zdecydował się odwiedzić najbliższych europejskich sojuszników swojego kraju: Wielką Brytanię, Izrael i Polskę. To europejskie tournee miało na celu pozyskanie głosów amerykańskich wyborców związanych z tą trójką państw oraz pokazanie gubernatora Romneya w USA jako męża stanu z którym chcą się spotykać wielcy tego świata i który się doskonale czuje na politycznych, dyplomatycznych salonach. Nie w pełni się to udało. Podczas wizyty w pierwszych dwóch krajach nie obyło się bez kontrowersji i gaf. W Wielkiej Brytanii kandydat poddał w wątpliwość przygotowanie Londynu do organizacji igrzysk olimpijskich. W tej dziedzinie gubernatora Romney'a można uznać za eksperta, wszak to on wydobył z dołka finansowego i organizacyjnego igrzyska w Salt Lake City w 2002 r. ale doskonale znana zasada savoir-vivre mówi że krytykowanie gospodarzy jest skrajnie nieeleganckie. Podczas wizyty w Izraelu Mitt Romney z kolei otwarcie zadeklarował poparcie dla gospodarzy w konflikcie bliskowschodnim i przeniesienie w razie swojego zwycięstwa w wyborach ambasady amerykańskiej z Tel Awiwu do Jerozolimy tym samym z góry odrzucając tradycyjną dla prezydentów USA pozycję mediatora miedzy Izraelem a Palestyną . 
Pobyt w Polsce był chyba najbardziej udaną częścią kończącej się podróży zagranicznej Mitta Romneya. Wizyta przebiegła zgodnie z planem sztabowców i obyło się bez większych wpadek. Prawdopodobny republikański kandydat na prezydenta spędził w Polsce dobę. Spotkał się z premierem Donaldem Tuskiem, byłym i obecnym prezydentem: Lechem Wałęsą i Bronisławem Komorowskim oraz wygłosił przemówienie w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie. 
Chwalił polską drogę do demokracji i mówił o ważnych dla Polski symbolach takich jak Lech Wałęsa, Jan Paweł II czy też Powstanie Warszawskie. Pochwalił też polską gospodarkę, stawiając jako wzór do naśladowania i dowód na to, jak odejście od  gospodarki centralnie sterowanej może przynieść sukces. W jego przemówieniu to właśnie nasz kraj i nasz gospodarczy sukces - zarówno transformacja, jak i obrona przed kryzysem – stoją w kontrze do socjalistycznej myśli Obamy.
Przemówienie w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie było gładkie, bezpieczne i trafiło do polskiego odbiorcy. Niewiele było odwołań do sytuacji wewnętrznej w Stanach Zjednoczonych, ale temu miała służyć ta podróż. Ona miała pokazać, że gubernator Romney jest lubiany przez sojuszników, również a może przede wszystkim przez tych, co do których administracja Obamy nie miała najszczęśliwszej ręki.
W trakcie wizyty w Polsce nie obyło się jednak bez zgrzytów. W czasie składania wieńców przed Grobem Nieznanego Żołnierza kilkoro amerykańskich reporterów, stojących w dalszej odległości od Romneya, krzyczało w jego stronę, aby odpowiedział na pytania o wcześniejsze gafy w sprawie Palestyńczyków. Doradca prasowy Romneya Rick Gorka powiedział dziennikarzom, żeby pocałowali go w d... i uszanowali święte dla Polaków miejsce. Gorka przeprosił później dziennikarzy za incydent. 
Wiele polskich środowisk politycznych wykorzystało wizytę gubernatora do zamanifestowania swoich poglądów. Podczas oczekiwania na wejście na hall Biblioteki Uniwersyteckiej przed spotkaniem z Mittem Romneyem zaobserwowałem niewielki wiec poparcia polskich środowisk wolnościowych (KNP i KoLiber) dla jego wewnątrzpartyjnego adwersarza Rona Paula. Można było spotkać także przedstawicieli środowiska Solidarnych 2010 z transparentami dotyczącymi katastrofy smoleńskiej. W inny sposób na wizytę zareagowała NSZZ Solidarność, która poprzez swojego przewodniczącego Piotra Dudę wyraziła poparcie dla Baracka Obamy (sic!) i dezaprobatę dla spotkania byłego szefa związku Lecha Wałęsy z wielkim kapitalistą Romneyem.
Romney po spotkaniu w Bibliotece Uniwersyteckiej  rozmawiał z gośćmi

Romney z polskimi fanami po spotkaniu w BUWie.

W mowie Romney nawiązywał do ważnych dla Polaków symboli.


wtorek, 31 lipca 2012

No to zaczynamy!


 Startujemy! 
Na samym początku mojego blogowania chciałbym Was wszystkich, moich wspaniałych czytelników serdecznie powitać! 
Czas na kilka słów o mnie. Nazywam się Dominik Nowak. Studiuje nauki polityczne na Uniwersytecie Warszawskim (od października b.r. również samorząd terytorialny i politykę regionalną).
Od dłuższego czasu nosiłem się z zamiarem założenia bloga, na którym będę mógł swobodnie komentować wydarzenia z życia społecznego i politycznego, gdyż formuła dyskusji na portalach społecznościowych takich jak Facebook czy Twitter wydaje mi się coraz bardziej niewystarczająca. 
Na moim blogu będziecie mogli poczytać na temat polityki zarówno tej najniższego stopnia czyli lokalnej jak i tej z samego szczytu: kraju a nawet świata a także poznać moje zdanie w tych sprawach. 
Docelowo ma on być doskonałym miejscem do wymiany zdań czy też poglądów na określony temat wszystkich ludzi, którzy chcą się tu wypowiadać bez względu na poglądy polityczne, wyznawane wartości, płeć, religię, rasę itp.
Zabawę z blogiem czas zacząć!
Na dobry początek, już jutro, zaprezentuje Wam sprawozdanie z wizyty Mitta Romneya w Polsce w tym unikalną relację ze spotkania w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie na którym zaszczyt i przyjemność, dzięki uprzejmości Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, będę miał być.